piątek, 3 lutego 2017

Czy retro-granie ma sens?

Kiedyś zdarzyło mi się odpalić pierwszego Mario i Golden Axe na PC. Odbiłem się. To nie było to, co pamiętałem z wczesnego dzieciństwa. 10 lat później, w dobie pikselozy artystycznej, zacząłem się zastanawiać, czy granie choćby w gry z lat 80. ma jeszcze sens? Teraz już znam odpowiedź na to pytanie.

Jak najbardziej ma! Warunek jest tylko jeden - koniecznie należy je odpalać na oryginalnym sprzęcie. Może brzmi to nieco snobistycznie, ale nie mając oryginalnych retro-konsoli nie poczuje się aż tak bardzo magii tych gier - jest zupełnie inny feeling. Odkryłem to, gdy całkiem niedawno równocześnie ograłem pierwszego Colina na PC oraz PS1 - to dwie inne gry! Niby niczym się nie różnią, ale jednak grając na PSX niemal wklejałem się w ekran telewizora, podczas gdy na PC robiłem to czasami wręcz z obowiązku - naturalnie, bardzo przyjemnego, ale jednak… No i bez telewizora CRT nie pogramy choćby w legendarnego Duck Hunta - to wada, bo jednak nie każdy może sobie pozwolić na wstawienie starego telewizora do mieszkania. Ale warto się wysilić - wrażenia niezapomniane, nawet jeśli to technologia prymitywna i "oszukańcza".



Podobnie stało się z SEGA Mega Drive. Nigdy nie lubiłem Sonica. Co więc sprawia, że wpatruje się w ekran, podziwiając kolejne akrobacje naspeedowanego jeża?


Nie chodzi tylko o grafikę - obecnie mamy wysyp pseudo-artystów, tworzących gry w rozdzielczościach 640x480 próbujących nam wmówić, że taki był zamysł i ma to jakąś większą głębię, podczas gdy tak naprawdę po prostu maskują braki warsztatowe w tworzeniu gier pięknych i olśniewających. Najważniejsze, moim zdaniem, są kontrolery. Prehistoryczne pady obsługuje się inaczej, każdy z nich jest inny, przez co i gra się inaczej. Ten fenomen pamiętam jeszcze z najmłodszych lat - na Pegasusie Super Mario Bros. można było ukończyć tylko jednym z dwóch, posiadanych przeze mnie padów, bo tylko jeden z nich pozwalał się wybić naprawdę wysoko i ukończyć level 4...


No i ta niepewność… Czy kartridż się załaduje, czy też nie? W którym momencie skuszę tym razem i będę musiał zaczynać od początku? I najważniejsze - czy mam wystarczającego skilla, aby podejść do tej gry? Bo starsze gry naprawdę stanowią wyzwanie - ale diabelnie satysfakcjonujące, jeśli uda już się je ukończyć.


Przeszkodą w wejściu do magicznego świata piksela łupanego może być cena. Retro-gaming się ceni, i to słono. Rozwiązaniem mogą się jednak okazać konsole z wbudowanymi grami. SEGA Mega Drive oraz NES wyszły w takiej formie oficjalnie od swoich producentów - ten ostatni w dość mocno zmodernizowanej wersji, nieco kompatybilnej z Nintendo Wii. Ale jest też masa “inspirowanych” starym sprzętem konsolek (w tym nieśmiertelne Funstation, będące podróbką podróbki NES’a - takie rzeczy tylko w Polsce!), zawierających znakomitą większość retro gierek. Czy jednak to nie kłóci się nieco z tezą z powyższych akapitów, że należałoby grać na sprzęcie oryginalnym? Może i tak, jednak budowa tych konsolek jest na tyle specyficzna, że nadal daje poczucie grania w coś wintyż. Czy to piractwo? Może i tak, ale nowych gier na Famicoma już nikt nie sprzedaje, czemu by więc nie spróbować w takiej formie?


Do czego zresztą gorąco zachęcam. To naprawdę zupełnie inny świat. Ktoś powie, że nikt o zdrowych zmysłach nie przesiada się z nowego Mercedesa do Minora 1100. Ja jednak zapytam - czy aby na pewno?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz