piątek, 24 lutego 2012

Mass Effect

Dawno, dawno temu, Bioware tworzyło gry dla hardcorowych fanów gier RPG, takie jak Baldur's Gate, Neverwinter Nights czy KOTOR. W 2007 roku ukazało się coś, co erpegowymi konserwatystami wstrząsnęło - pojawił się nowy twór Bioware, Mass Effect, mający w sobie tyle erpega, co taktycznej strzelanki.  Ponieważ już za chwilę ukaże się trzecia część Mass Effecta przypomnijmy, jak się to właściwie zaczęło.



Fabuła gry osadzona jest w odległej przyszłości. W roku dwa tysiące sto którymś ludzkość odkryła na Marsie ruiny prastarej cywilizacji Protean, która zniknęła w tajemniczych okolicznościach całe wieki temu. Dzięki technice odnalezionej w ruinach ludzkość nawiązała kontakt z obcymi rasami, zaczęła zakładać kolonie w obcych układach planetarnych i na dobre weszła do galaktycznej wspólnoty. Ludzie nadal się jednak traktowani przez obce rasy po macoszemu. Mają jeszcze wiele do zrobienia, by udowodnić swoją wartość...


Jest rok 2183. Nasz bohater, komandor Shepard jest żołnierzem stacjonującym na prototypowym statku SSV Normandy, stanowiącym szczyt nowoczesnej techniki. Normandia zostaje wysłana na misję na ludzką kolonię Eden Prime, żeby zabezpieczyć tam odnalezione proteańskie ruiny. Jednak kiedy docierają na miejsce okazuje się, że Eden Prime zostało zaatakowane. Jeden z członków załogi Normandii, członek elitarnego oddziału Widm zostaje zabity. Zabójcą okazuje się inne, zbuntowane widmo. A to dopiero wierzchołek góry lodowej...
Fabuła jest... epicka. Tak, to najlepsze słowo. Epicka. Może nie jest jakoś specjalnie wybitna, ale i tak przyjemnie się ją poznaje, głównie dzięki filmowym wręcz cut-scenkom zrobionym z ogromnym rozmachem (podobnie jak i cała gra).


Muszę też rzec słowo o wyborach - w odróżnieniu od takiego np. KOTORa nie mamy tu do wyboru strony dobra i strony zła. W danej sytuacji możemy się zachować jako "renegat" (do celu po trupach) lub "idealista" (pomaga napotkanym tubylcom, jest miły, fajny i w ogóle). Najczęściej nie ma to większego znaczenia dla fabuły.


Lokacje odwiedzamy rozmaite. Te mające jakieś szczególne znaczenie w wątku głównym zostały przygotowane z ogromnym pietyzmem i dokładnością. Oprócz tych lokacji możemy odwiedzić całe multum planet które nie mają znaczenia w wątku fabularnym, dotyczą ich zwykłe poboczne questy, albo po prostu można tam znaleźć coś ciekawego (znane są one jako "Niezbadane światy"). Te miejsca są z kolei puste i nijakie, różnią się układem wzgórz i kolorem powierzchni oraz nieba. Lokacje podziemne na tego typu planetach są praktycznie identyczne, różnią się tylko i wyłącznie układem skrzyń w pomieszczeniach. Ale i tak liczy się ogrom całości. Możemy wylądować na dziesiątkach planet, na każdej z nich mamy po kilka km2 powierzchni. Oprócz tego mamy dziesiątki planet na których nie można wylądować, jednak o każdej z nich możemy przeczytać krótką notkę z opisem i statystykami. Notki są niepowtarzalne, pełne ciekawostek na temat obcych globów. Kiedyś, w programie gram.tv stwierdzili, że twórcy dokonali niemożliwego - przenieśli cały wszechświat na jedną, zwykłą płytę DVD. Muszę sprostować, że nie jest to wszechświat, tylko nasza galaktyka, ale to i tak obłęd.


Byłbym zapomniał - po planetach możemy poruszać się na piechotę, jednak możemy też skorzystać z transportera MAKO. Ma sześć kół, działko, karabin maszynowy, silniczki pozwalające wznieść się na kilka metrów, przy odrobinie uporu potrafi wspiąć się na każde wzniesienie i ma beznadziejny model jazdy.


A teraz pytanie za sto punktów - co jest najbardziej istotne w grach RPG? Jak sama nazwa (prawie) wskazuje - postać, którą działamy. Na początku wybieramy dla niej wygląd, imię, płeć i klasę. W kwestii twarzy mamy do dyspozycji standardową twarz Sheparda, tą, którą widać na okładce gry i wszelkich materiałach reklamowych. Możemy też stworzyć niestandardową twarz, korzystając z edytora takiego jak ten w TDU, Oblivionie czy Mount'n'Blade, trzeba jednak pamiętać, że taka twarz będzie brzydsza i niższej jakości. Klasa postaci ma z kolei znaczenie kluczowe - to ona określa m.in. to, jaką bronią będziemy się mogli posługiwać w czasie gry, czy będziemy mogli korzystać z mocy biotycznych, jakie będziemy mieli specjalne zdolności itp.


Jak natomiast rozwijamy postać? Bardzo prosto. Za pokonywanie przeciwników, wykonywanie questów i wszystkie inne działania dostajemy punkty doświadczenia. Kiedy uciułamy żądaną ich ilość, postać awansuje na następny poziom i dostaniemy dwa punkty (na wyższych poziomach jeden), które możemy wydać na rozwinięcie jakiejś naszej zdolności. Przykład - jeżeli wydamy punkty na zdolność "pistolety", wzrosną obrażenia jakie będziemy nimi zadawać. Proste, łatwe i przyjemne.


Mamy do dyspozycji szeroki arsenał broni podzielonej na cztery kategorie - pistolety, strzelby, karabiny maszynowe i snajperskie. Oprócz tego możemy rzucić granatem. Dodatkowo do każdej broni (a także do pancerza) możemy założyć ulepszenia (ich ilość zależy od poziomu sprzętu), które podnoszą jej własności. Mamy na przykład ulepszenia zwiększające obrażenia, ale przyspieszające przegrzewanie się broni, zwiększające jej skuteczność na przeciwnikach nieorganicznych i wiele, wiele innych. Wspomniałem o przegrzewaniu się broni - jeżeli zbyt długo będziemy przytrzymywać klawisz strzału, broń się przegrzeje i przez pewien czas będzie niezdatna do użycia. To co prawda tylko kilkanaście sekund, ale w ferworze walki może to zadecydować o życiu i śmierci. Czy to zbyt restrykcyjne? Nie do końca, amunicjajest bowiem niczym nieograniczona. Oprócz broni, możemy korzystać także ze zdolności biotycznych - to taki odpowiednik magii w tym uniwersum. Muszę dodać, że nie ma klasy postaci, która mogłaby korzystać z każdego rodzaju broni i zdolności biotycznych jednocześnie.


Dodam że w walce nie jesteśmy osamotnieni - na każdą misję możemy zabrać dwóch członków naszej załogi. Na początku nie mamy wyboru w ogóle, później dzięki werbowaniu nowych załogantów nasz wybór się rozszerza. Tej dwójce, którą zabraliśmy na misję, możemy wydać szeroką gamę rozkazów. Dodam, że w grze pojawia się także wątek romantyczny związany z dwójką członkiń załogi…


Z czym walczymy? Głównie z gethami, tajemniczymi istotami syntetyczno-organicznymi. Poza tym pojawiają się też różnego rodzaju najemnicy, bandziory i inna hołota na tyle głupia, że włazi nam w drogę. W grze jest też kilku potężnych bossów, ale więcej o nich nie powiem.


Do gry ukazały się dwa DLC. Pierwszy z nich, Bring Down The Sky, to typowy mission pack. Ot, w stronę jednej z ziemskich kolonii zbliża się asteroida, zdolna zniszczyć życie na całej planecie. Okazuje się, że to nie przypadek - ktoś zamontował na niej wielkie silniki. Shepard i spółka muszą znaleźć tego kogoś i uratować kolonię wyłączając napęd kamyka. Dodam, że w finale musimy dokonać niełatwego wyboru moralnego… Dodatek daje kilkadziesiąt dodatkowych minut rozgrywki. Nie jest zły, ale nie ma w nim nic specjalnego. Dodatek ten jest zawarty w tzw. "Edycji Rozszerzonej" Mass Effecta, dostępnej obecnie w eXtra Klasyce CD Projektu.


Drugie DLC zwie się Pinnacle Station - Shepard otrzymuje w nim zaproszenie na tytułową stację - może skorzystać ze znajdującego się na niej symulatora bojowego. Mamy kilka map, kilka rodzajów misji (Capture the Flag, Survival, Próba czasowa i Kill'em All. W sumie, można by z tego zrobić całkiem zacny multiplayer). Można wygrać potężną broń oraz... własne mieszkanie! Całość starcza na dobre dwie godziny gry.


Fajno? Nie do końca. Bo widzicie, kiedy powstawało Mass Effect, producent, Bioware był jeszcze niezależny i dlatego licencję na wydanie gry zakupił CD Projekt. Niestety, w międzyczasie Bioware zostało wykupione przez EA i Pinnacle Station zostało właśnie przezeń wydane. Dlatego Pinnacle Station nie znalazło się na wyżej wspomnianej edycji rozszerzonej - jedynym legalnym sposobem na zdobycie tego dodatku jest zakupienie go na Originie za... 20zł, kuźwa! A nie został nawet spolonizowany! Tak, zgadza się - Mass Effect + Bring Down The Sky po polsku - 24,99 zł. Pinnacle Station po angielsku - 19,00zł. Dzięki, EA!


Co do grafiki - widać, że gra ma już pięć lat. Otoczenie jest już niestety takie sobie. Z drugiej strony, Modele postaci (a zwłaszcza twarze) zostały stworzone z niewiarygodną precyzją. Światłocienie są niezłe, Efekty specjalne są miodne. Muszę dodać, że silnik graficzny jest zoptymalizowany niesamowicie dobrze - na moim słabawym PC działała na wysokich detalach zadowalająco płynnie. Tylko od czasu do czasu zwalniała, ale i tak nieznacznie.


Dźwięk zaś jest niesamowity. Muzyka jest piękna, nie denerwuje, zaś dubbing postaci (podczas instalacji możemy wybrać, czy chcemy polski czy angielski; ja testowałem jedynie angielski) jest znakomity.


Podsumowując, Mass Effect to kawał wybitnej gry. Jeżeli lubisz klimaty epickiej space-opery z rozbudowanym uniwersum i filmową fabułą, jeżeli lubisz erpegi albo taktyczne strzelanki, pokochasz Mass Effect. Jeżeli nie lubisz, to polubisz je dzięki tej grze.


Ocena: 9
Video: 8
Audio: 10
Gameplay: 9+
+ epickość i rozmach całości
+ fabuła
+ klimat
+ OGROM, POWIADAM, OGROM!
+ wspaniałe uniwersum
+ filmowe cut-scenki
+ pietyzm wykonania części lokacji
+ długość gry (dobre 30 godzin)
+ system walki
+ radość z gry
+ oprawa dźwiękowa (i muzyka i dubbing)
+ niezła grafika przy świetnej optymalizacji
+ wszystko, o czym tu nie wspomniałem, a co nie jest po stronie minusów
- model jazdy Mako
- poboczne lokacje potraktowane po macoszemu
- cena i brak polonizacji Pinnacle Station
- za małe i zbyt mało dodające dodatki
Producent/Wydawca: BioWare / Microsoft Game Studios; Electronic Arts
Dostępne na: PC, X360, PS3
Wymagania minimalne:
Windows XP SP2 lub Vista; Procesor: Intel 2.4+ GHz lub AMD 2.0+ GHz; 1 GB RAM (XP) lub 2 GB RAM (Vista); Grafika: GeForce 6800 GT lub ATI 1300XT; 12 GB wolnego miejsca na dysku twardym

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz