poniedziałek, 5 marca 2012

Assassin's Creed: Revelations

Pierwsze dwie części serii były dla mnie objawieniem. Rewolucyjny sposób poruszania, nietuzinkowi bohaterowie, świetna fabuła… W Brotherhooda też przyjemnie się grało, jednak to już nie było to, co kiedyś. Revelations zaś nie przynosi żadnych rewolucji czy rewelacji – ten sam bohater, co w dwóch poprzednich częściach, te same umiejętności, te same błędy. Czemu więc ostatecznie oceniam ją dość dobrze?


Bo jednak, jak by nie patrzeć, Revelations to najlepsza część serii. Fabularnie jest ciągiem dalszym historii Desmonda Miles’a, który po dramatycznej końcówce poprzedniej części walczy o swój umysł we „wnętrznościach” Animusa. Trafia do programu symulującego tylko podstawowe prawa fizyki (jak np. grawitacja), z którego może, przechodząc przez odpowiednie bramy, wracać duchowo do swojego przodka, Ezio Auditore, lub przeżywać sekwencje zawierające jego własne wspomnienia (np. o jego pochodzeniu). Na Wyspie Animusa poznajemy też Obiekt 16, poprzedniego „pacjenta” Abstergo, który wyjaśnia Desmondowi kilka spraw odnośnie maszyny do odtwarzania pamięci genetycznej.

Genuine Italian Leather



Główną część gry spędzimy jednak w skórze Ezio. Moim zdaniem to niezbyt trafiona decyzja. Młody Włoch co prawda przypadł fanom serii do gustu, ale nie aż na tyle, aby byli w stanie oglądać go po raz kolejny, w dodatku jako już niemal dziadka. Nadszedł najwyższy czas, aby twórcy wprowadzili nowego bohatera lub całkowicie zakończyli historię (co, biorąc pod uwagę zakończenie Revelations, może niedługo nastąpić). Mimo nieco już wyeksploatowanej postaci, warto posmakować klimatu Bliskiego Wschodu, zawartego w AC:R.


Ezio udaje się do Masjafu, by zgłębić mądrość Altaira, ukrytą gdzieś pod opuszczoną twierdzą asasynów. Na miejscu spotyka jednak lokalny odłam Templariuszy, który doprowadza go aż do Konstantynopola. Tam jest witany przez przyjaciół, którzy uczą go kilku sztuczek związanych z zakończonym hakiem ukrytym ostrzem – „niezbędnym” wyposażeniem stambulskich asasynów. Uczą go też zaawansowanych metod tworzenia petard. Choć rodzajów ładunków wybuchowych jest całe zatrzęsienie, to w praktyce używałem ich rzadko – spokojnie można się bez nich obejść, a sprzedając składniki na ich tworzenie można sporo zarobić. Okazji do wydania kasy jest zaś niemało – możemy zakupić lepszy ekwipunek, mapy skarbów, a także nabyć sklepy i zabytki, zapewniając sobie tym samym stały przyrost gotówki.


Nie wiem na ile zgodny jest Konstantynopol w grze ze swoim rzeczywistym odpowiednikiem. Wiem jednak, że świetnie oddano tu bliskowschodni klimat. Na ulicy co i rusz natrafiamy na handlarzy dywanami, co jakiś czas zaczepi nas jakiś opryszek lub natkniemy się na grupkę cygańskich muzykantów. Może się też zdarzyć, że ktoś spróbuje nas niepostrzeżenie zabić lub trafimy na wrogo nastawiony patrol janczarów. Wtedy w ruch idą siekiery i młoty, Ezio zaś ma okazję pokazać, że mimo podeszłego wieku nadal potrafi nieźle machać kosiorem.

Dla ciebie “Panie” Ezio...



Ponownie możemy zarządzać gildią asasynów. Czasem zdarza się też, że jedną z kryjówek naszych kumpli napadną wrogowie. Wtedy Ezio wspina się na pobliski dach, skąd rozstawia oddziały i wydaje im rozkazy, aby jak najskuteczniej ochronić terytorium. Ta mini gierka w stylu tower-defense wprowadza mały powiew świeżości do serii. Niestety, po wyszkoleniu dowódcy kryjówki na mistrza fachu przeciwnik traci możliwość ataku na bazę, więc wprawni gracze dość szybko utracą możliwość zabawy w oblężenia.


W rozgrywce bardzo razi schematyzm i dużo powtórzeń względem poprzednich części. Znowu mamy prosty wątek miłosny, ponownie możemy zdobyć unikatową zbroję, znowu też po zakończeniu głównego wątku fabularnego nie bardzo wiedziałem, co dalej robić. Zebranie wszystkich „znajdziek”, stuprocentowa renowacja miasta, wykupienie całego możliwego do zdobycia ekwipunku i zrobienie misji pobocznych nie zajęło mi zbyt wiele czasu, co skreśliło szansę na pozostawienie AC: Revelations na dysku na dłużej. Miłym przerywnikiem są za to zadania, w których wcielamy się w Altaira, najbardziej charakterystyczną postać uniwersum. Przerywniki te, choć krótkie, pozwalają nam lepiej poznać dzieje Orła oraz dają nam okazję wrócić duchowo do czasów pierwszego Assassin’s Creed.

Dejawu



Technicznie gra nie odstaje od poprzednich części. Silnik Anvil ponownie pozwala podziwiać nam szczegółowo wymodelowane otoczenie i realistycznie reagujący na wydarzenia, zróżnicowany tłum. Ponownie też możemy oglądać świetne animacje postaci, szkoda tylko, że w większości przypadków doskonale już znane. Zastrzeżeń nie mam także odnośnie udźwiękowienia tytułu. Głosy są dobrze dobrane i świetnie nagrane, muzyka zaś odpowiednio wpisuje się w klimat gry. Cieszy też, że najnowsze AC jest bardzo dobrze zoptymalizowane, dzięki czemu można w pełni delektować się nim na niezbyt nowym sprzęcie.


Nagromadzenie słów „znowu” i „ponownie” powinno dać graczom do myślenia, czy warto zainwestować w najnowszą odsłonę przygód Desmonda – nie znajdą tu oni zbyt wielu nowości, mogą zaś zawieść się prostotą gry, spowodowaną wprawą nabytą przy poprzednich częściach. Jeśli jednak ktoś szuka dobrej zabawy, a niezbyt interesuje go złożona fabuła i nie grał w poprzednich Asasynów, to takiej osobie grę zdecydowanie polecam – to największa i najlepsza część sagi.


Ocena: 8
Video: 8
Audio: 8
Gameplay: 8
+ ciekawy klimat
+ niezłe umiejętności bohatera
+ świetna fabuła
+ powrót Altaira
+ oprawa
- powtarzalna
- dajcie wreszcie spokój z tym Ezio…
Producent/Wydawca: Ubisoft / Ubisoft
Dostępne na: PC, X360, PS3, OnLive
Wymagania minimalne:
System operacyjny Windows XP, Vista, 7; Procesor Intel Core 2 Duo E4300 1,8 GHz lub AMD Athlon 64 X2 4600+ 2,4 GHz; 1,5 GB RAM (XP), 2 GB (Vista); Karta graficzna z 256 MB VRAM i DirectX 9.0c; 12 GB wolnego miejsca na HDD; Karta dźwiękowa kompatybilna z DirectX 9.0c; Klawiatura, mysz; Łącze internetowe o przepustowości 256 Kbps do trybu multiplayer

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz