czwartek, 9 lutego 2012

Crysis 2

Pierwszy Crysis zapisał się w historii branży jako archetyp piękna i jednocześnie wysokich wymagań sprzętowych. Jego zakończenie pozostawiło tak wiele nierozwiązanych spraw, że nie pytano „czy będzie sequel?” tylko „kiedy?”. Ponownie spodziewano się, że przez 2 lata połowa graczy nie odpali Crysisa 2 z powodu za słabego komputera. A tymczasem…



…gra jest tak świetnie zoptymalizowana, że działa znacznie lepiej od poprzednika na słabszym sprzęcie! Co ciekawe, poprawę grafiki widać na pierwszy rzut oka. Niezłe efekty specjalne, ostre tekstury, szczegółowe otoczenie – wszystko to powinno wręcz zarżnąć mój (było – nie było) stary technologicznie komputer. Nieco sceptycznie rozpoczynałem kampanię z ustawionymi maksymalnymi detalami. Tym bardziej się zdziwiłem, że nie zderzyłem się ze skokową animacją czy też wybrakowanymi teksturami. Lekkie spadki płynności naszły mnie dopiero w drugiej połowie gry, gdy w jednej miejscówce było zbyt duże nagromadzenie efektów specjalnych. Ogólnie za oprawę graficzną gra dostaje sporego plusa. Udźwiękowienie również trzyma poziom. Niestety, zawiodłem się na polskim tłumaczeniu. Nie to, że aktorzy się nie postarali, ale po prostu w tej grze polski dubbing jedynie psuje klimat – wystarczyłyby kinowe podpisy. Ciekawie i dziwnie polsko brzmią za to odgłosy wydawane przez cepidy ;)


Spotkanie po… tygodniach?

Spoilerowanie czas zacząć. Grę rozpoczyna spotkanie ze znanym z pierwszej części Prorokiem. Obdarowuje on naszego bohatera, Alcatraza, swoim nanokombinezonem i popełnia samobójstwo. Jakby tego było mało, okazuje się, że na Proroka polowali ludzie z jednostki specjalnej C.E.L.L. Niestety, nikt nie poinformował ich o śmierci majora, więc ścigają go dalej – wiedzą tyle, że rozbija się po mieście w superskafandrze, a jako że opis pasuje tylko do Alcatraza, mamy na głowie dobrych kilkudziesięciu (kilkuset?) żołnierzy. Żeby było śmieszniej („Przeznaczenie to niezły sk****syn, co?”), Alek jest jedyną osobą zdolną odeprzeć inwazję cepidów. Chłopak nie może zrzucić obowiązków na innego frajera, bo jest jakby trochę… małomówny. To największy mankament fabuły – Alcatraz przez całą rozgrywkę wypowiada może ze dwie kwestie (o ile wogóle…), w tym jedną, składającą się z bodaj 3 lub 4 słów, w ostatnich 10 sekundach outra. Kiepsko.


Gra bardzo dużą wagę przykłada do wyjaśnienia zasad działania kombinezonu i zaakcentowania jego ważnej roli w świecie. Dowiadujemy się np. że jego moce pochodzą z użycia nanokatalizatorów, co mogliśmy jednak wywnioskować już w intrze pierwszego Crysisa – bo czym innym, jeśli nie katalizatorami miałyby być związki pompowane do żył Nomada? Pojawiła się nawet specjalna zakładka w menu głównym, zawierająca filmiki i opisy dotyczące wszystkich możliwości skafandra. Nanokombinezon 2.0 ma jednak nieco uproszczoną zasadę działania. Liczbę trybów ograniczono do dwóch: pancerza i maskowania, działają one zaś dokładnie tak samo, jak w „jedynce”. Gdzie więc podziała się szybkość i dopakowana siła? Twórcy ukryli je pod kontekstowymi akcjami, np. aby wykonać wzmocniony skok wystarczy dłużej przytrzymać spację itp. Szybszego sprintu nie ma w ogóle – tzn. jest, ale nie jest tak błyskawiczny jak w pierwszej części. Energia ładuje się jednak w dość dużym tempie, co pozwala korzystać z mocy niemal cały czas.


Pimp my gun

Powraca oczywiście opcja modyfikacji broni. Odniosłem jednak wrażenie, że nieco przesadzono z pomniejszeniem czcionki – teraz jest zbyt mała, aby komfortowo na 19” ekranie odczytywać nazwy ulepszeń. Upgrade’ować możemy również nasz skafander. Poszczególne moduły „kupujemy” za zebrane po cepidach nanokatalizatory. Naraz możemy mieć w użyciu po jednym z czterech kategorii. Wśród dostępnych opcji jest m.in. wzmocnienie wytrzymałości, szybsza regeneracja energii czy też supermaskowanie. Ogólnie rzecz ujmując, każdy może dostosować kombinezon do własnego stylu gry.


W menu głównym pojawiła się zakładka z odblokowanym stuffem. Zbierać możemy np. nieśmiertelniki i pamiątki z Nowego Jorku. Tak, tak – akcja gry przeniosła się z tropikalnego lasu wprost do miejskiej dżungli. Wracając do zbieradełek – rozglądałem się średnio uważnie i znalazłem aż dwie pamiątki (z 40!) i 3 nieśmiertelniki, nie mówiąc już o jednym odczytanym mailu… Fani znajdziek będą więc wniebowzięci, poszukując kolejnych drobiazgów.


Którędy na Times Square?

Zmiana miejsca akcji wiąże się nie tylko z nieco innymi krajobrazami. Zdemolowana metropolia zmusza przede wszystkim do zmiany taktyki. Teraz nie ma wygodnych krzaczków, gdzie można zregenerować energię. Nieraz zdarzało mi się wyłączać maskowanie tuż za plecami wroga, by po chwili znów stać się niewidzialnym i uciekać w bezpieczne miejsce. O ile na Lingshan miałem dość przejrzysty podgląd na otoczenie, tak tutaj często gubiłem się za przeróżnymi wyłomami i w zaułkach. Na szczęście z pomocą w orientacji przychodzą nam dwie nowe funkcje kombinezonu. Pierwszą jest przebudowany wizjer. W jedynce była to po prostu lornetka pozwalająca zaznaczać pozycje wrogów i niektóre obiekty. W nowym Crysisie jest to rozbudowane narzędzie taktyczne; pokazuje nie tylko wrogów, ale także broń i amunicję oraz sugerowane manewry taktyczne, np. możliwość flankowania lub miejsce, w którym powinniśmy włączyć maskowanie. Co najważniejsze, oznaczone obiekty i wrogów widzimy także po wyłączeniu wizjera. Drugim przydatnym gadżetem jest nanowizja. To niejako trzeci tryb skafandra, będący połączeniem nokto- i termowizji. Dzięki niej nie tylko widzimy w ciemności i trudnych warunkach, ale też możemy dostrzec wrogów i oznaczone na niebiesko ważniejsze przedmioty.


Przeniesienie akcji do miasta zmieniło też nieco podejście do bossów i pojazdów. Z maszyn korzystamy rzadziej i mamy do dyspozycji tylko dwie – nowoczesnego humvee i transporter opancerzony. Nie spotykamy niestety olbrzymich wrogów (może z wyjątkiem finałowej misji…), a jedynie średnich rozmiarów i troszkę trudniejsze do pokonania pulsary. Nie mogło oczywiście zabraknąć sceny walki z helikopterem – wszak jest ona w niemal każdej grze akcji. A nawet kilku, które przez swoją powtarzalność zapadają w pamięć - w tym wypadku nie jest to jednak zaleta.


See you soon!

Pozostaje mi jeszcze podsumować zakończenie gry, co specjalnie zostawiłem sobie na deser. W outrze widzimy mapę taktyczną, na której zaznaczone są rozsiane po całym świecie ośrodki rozwoju obcych. Sugeruje to, jakby twórcy chcieli przygotować kilka kolejnych części serii. Mam jednak nadzieję, że nie będą to kalki pokroju kolejnych Modern Warfare czy nawet PES’a. Nie spodobał mi się również nowy wizerunek cepidów. W „jedynce” były to istoty organiczne, wspomagające się nieco technologią i konstruujące całkiem fajne machiny bojowe, głównie latające (w tym pamiętny „okręt wojenny” z końcówki). Tutaj są to przede wszystkim roboty, posiadające nieco mięska. Spowodowało to, że czułem się trochę jak Will Smith w „Ja, robot”, a powinienem bardziej jak ludzki predator – nadżołnierz polujący z ukrycia przy pomocy najnowocześniejszej biotechnologii na biednych obcych.


Powyższe kilka kwasów nie zmienia jednak faktu, że Crysis 2 to kawał dobrej, developerskiej roboty. W pewnych względach przebija „jedynkę” (nowy nanokombinezon, świetna optymalizacja), ale w moim przekonaniu stoi troszeczkę w cieniu poprzednika. Jeśli grałeś w pierwszą część, warto sięgnąć po sequel – zachowa się ciągłość fabularną, a kto wie, może Crysis 3 okaże się przełomem na miarę GTA III?


Ocena: 7
Grafika: 10
Dźwięk: 7
Gameplay: 7
+ Fantastyczna oprawa i optymalizacja
+ Nowy nanokombinezon
+ Sporo nawiązań do pierwszego Crysisa
+ Otwiera niezłe pole do manewru przy tworzeniu kolejnych części (o ile Crytek dobrze wykorzysta otwarte zakończenie)
- Małomówny bohater…
- Zbyt cybernetyczni cepidzi
- Coście się wszyscy tak uparli na Nowy Jork…?
Producent/Wydawca: Crytek / Electronic Arts
Dostępne na: PC, X360, PS3
Wymagania minimalne:
procesor Pentium Core2Duo 2GHz lub AMD Athlon X2 2GHz; 2GB RAM; VGA 512MB GeForce 8800GT lub lepsza; 9GB HDD; Windows XP/Vista/7


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz