czwartek, 9 lutego 2012

Call of Juarez

„Oh Billy, Billy… What have you done” – tymi słowami rozpoczyna się gorączkowy pościg pastora Raya McCalla za bratankiem. Czym jednak Billy (nie)zasłużył sobie na los uciekiniera?


Ray, starszy pastor w miasteczku Hope, zawsze wiódł awanturnicze życie. Nie ma sie co jednak rozpisywać na temat życia Raya i jego brata, Thomasa, aby nie psuć wrażeń z poznawania drugiej części CoJ – Więzów Krwi. Dość powiedzieć, że pastor „odkurza” swoje dwa rewolwery i rusza w pościg za Billym, który wg niego zabił Thomasa i jego żonę Marisę. W tle przewija się wątek miłosny pomiędzy Billym a panną Molly, natomiast na pierwszy plan wychodzi motyw skarbu ukrytego w pobliżu wioski Juarez. nie chce już zdradzać więcej szczegółów fabularnych, gdyż opowieść jest naprawdę dobra i warto poświęcić te kilka godzin na jej poznanie. Pochwalę jedynie naprzemienny sposób prowadzenia narracji i akcji (o tym szerzej za chwilę).

Killerów 2-óch

Pod nasze stery bierzemy dwóch krewnych: pastora Raya i jego bratanka Billy’ego Świecę. Gra obydwoma bohaterami zasadniczo się różni. Ray to przede wszystkim zabójczy rewolwerowiec, Billy preferuje natomiast walkę po cichu i na odległość. Obydwoje mogą jednak korzystać z dwóch broni naraz, różnią się natomiast unikatowym ekwipunkiem – atrybuty pastora to Biblia i dynamit, natomiast jego bratanka - łuk i bicz. Wielu narzeka na etapy skradankowe z młodszym protagonistą, jednak moim zdaniem są one miłym przerywnikiem od samej akcji. Fajne są też akcje z łukiem w roli głównej. Gdy naciągamy cięciwę, czas dość mocno zwalnia, a my w tym czasie możemy obserwować brawurowego headshota. O ile jednak gra Billym jest nawet przyjemna, to sama postać młodzieńca nie wzbudza większych emocji. Fakt, można powiedzieć, że przejmowałem się trochę jego losami, ale nie śledziłem ich z takim zainteresowaniem jak przygód Raya. Być może było to wywołane tym, że najpierw grałem w drugiego CoJ i pastor był moim “starym druhem”. Nie zmienia to jednak faktu, że Ray jest autentycznie charyzmatycznym bohaterem – może spokojnie zajmować miejsce tuż obok Geralta z Rivii w panteonie polskich ikon rozrywki.

Z technicznego punktu widzenia Call of Juarez jest może nieco przestarzałe, ale mimo wszystko może się podobać. Dźwięki są dobre, a muzyka odpowiednia do sytuacji na ekranie (choć mocno zapętlona). Grafika trzyma znośny poziom, zaś do gry nie potrzeba mocnego komputera. Można ponarzekać na bugi, ale nie są one na tyle duże, żeby psuć ogólne dobre wrażenia z gry. W grze zaimplementowano tryb multiplayer, ale nie miałem okazji przetestować go na własnych rewolwerach.

Na koniec pozostaje podsumować całą grę: warto. Dobrze jest też zagrać w nią po ukończeniu CoJ – Więzy Krwi (wtedy lepiej zrozumie się wątek ze skarbem spod Juarez).

Ocena: 7
Grafika: 6
Dźwięk: 7
Gameplay: 7

+ bohaterowie
+ fabuła
+ świetnie zrealizowane strzelaniny

- przestarzała technologicznie
- drobne niedoróbki

Producent/Wydawca: Techland / Techland
Dostępne na: PC, X360
Wymagania minimalne:
Pentium 4 2.2GHz; 1GB RAM; 128MB GeForce 6600; 2GB HDD; Windows 2000/XP

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz