piątek, 27 grudnia 2013

Call of Duty 2

Większość graczy po usłyszeniu hasła „II wojna światowa” bez zastanowienia rzuca inne – „Call of Duty”. Co sprawia, że to właśnie dzieło Infinity Ward najlepiej nadaje się do definiowania tejże wojny w grach?

Pomimo silnej konkurencji (w postaci serii Medal of Honor i Brothers In Arms), Call of Duty udało się niemal zmonopolizować rynek. Nie stało się to jednak bez przyczyny – poszczególne odsłony są dopracowane, efektowne i przyjemnie się w nie gra. Nie inaczej jest z drugą częścią serii. W kampanii single-player wcielamy się w żołnierzy walczących na różnych frontach. Pierwszy szereg misji rozgrywa się w Stalingradzie, z którego wypieramy faszystów kierując spustem Vasilija Koslowa. Walkę prowadzimy głównie na ulicach miasta, ale zdarzają się też takie przerywniki, jak klimatyczne skradanie się w nadziemnych rurociągach czy też obrona punktów strategicznych przy stacji kolejowej. Następnie dane nam jest wcielić się w Brytyjczyków Johna Davisa i Davida Welsha, walczących w dzień i w nocy z potężnymi Afrika Korps. Tutaj mamy już nieco większą swobodę działania, bo choć początkowo przekradamy się w sieci okopów i bunkrów, to już po chwili wychodzimy w otwarte pole, by namierzać cele dla bombowców czy nawet samodzielnie kierować czołgiem. Po raz pierwszy w grze spotykamy też ikonę serii, kapitana Price’a, który kieruje nocnymi działaniami kompanii w okolicach Libii. Ostatnim żołdakiem, którego oddano w nasze ręce, jest Bill Taylor, Amerykanin walczący w Normandii w końcowej fazie wojny, m.in. podczas słynnego D-Day.
Fabuła zdecydowanie nie należy do najmocniejszych stron tytułu. Po prostu kierujemy działaniami zwykłych wojaków, nie ma żadnych aspektów, które pozwalałyby graczom zżyć się z postaciami. Nomen omen – historia jest tylko pretekstem do wykonywania kolejnych zadań. Na szczęście sprawnie oskryptowane misje nie pozwalają na chwilę znudzenia.


Sama mechanika także została zaprojektowana na najwyższym poziomie. Strzela się tu nadzwyczaj przyjemnie (czy to już objaw choroby psychicznej?), a grafika nawet po wielu latach nie kole w oczy. Jeśli dodać do tego świetne udźwiękowienie i bardzo dobrze oddane realia II WŚ (wyposażenie, teren gry) otrzymujemy miks przyciągający na długie godziny.


I tak jest w istocie. Gra wciąga, ale niestety, te same skrypty, które sprawiają że jest tak efektownie, potrafią nieźle napsuć krwi. Wystarczy, że któryś nie zaskoczy i możemy „cieszyć się” walką ze spawnującymi się w nieskończoność wrogami.


Reasumując – o Call of Duty 2 nie można mieć złego zdania. To kawał dobrej, choć oskryptowanej strzelaniny. Wadą jest czas potrzebny na ukończenie kampanii dla pojedynczego gracza – można się wyrobić 5 godzin. Na szczęście twórcy pomyśleli o multi, szkoda tylko, że Polacy wciąż nie nauczyli się grać bez cheatów, co niżej podpisanego doprowadzało do szału, uniemożliwiając grę z rodakami.


Ocena: 8
Video: 7
Audio: 7
Gameplay: 8
+ jest efektownie
+ przyjemna mechanika
+ po latach wciąż można grać bez zapalenia spojówek
- krótka i niezbyt porywająca historia
- niezaskakujące skrypty
- cheaterzy w multi
Producent/Wydawca: Infinity Ward / Activision
Dostępne na: PC, Os X, X360, PocketPC
Wymagania minimalne:
Procesor Pentium IV 1.4GHz; 256MB RAM; karta graficzna 64 MB; 4GB HDD

2 komentarze:

  1. ktos tu chyba zapomina o bf'ie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nie zapomina, imo w singlu cod lepszy, co innego ofc multi ;)

      Usuń