środa, 12 grudnia 2012

Driver: San Francisco

Tego się nie spodziewałem. Zupełnie nieoczekiwanie najnowszy Driver okazał się najlepszą samochodówką, w jaką grałem ostatnimi czasy, a może i w ogóle.

Choć z poprzednimi częściami miałem bardzo słaby kontakt (zdołałem je tylko „liznąć”), to fabuła Drivera: San Francisco bardzo mi się spodobała. Ponownie wcielamy się w Johna Tannera, który przemierzając miasto swoim Dodgem Challengerem, tropi zbiegłego więźnia, Charles’a Jericho. Wszystko jest jednak jego przedśmiertną wizją, gdyż tak naprawdę Tanner leży w śpiączce, walcząc o życie po ciężkim wypadku. Bohater jednak nie jest tego świadom, w przeciwieństwie do gracza, który co jakiś czas ma okazję obejrzeć serialowe „flashbacki” streszczające fabułę poprzednich rozdziałów. Historia, choć wyraźnie fikcyjna, może się podobać. Całość jest bardzo spójna i dobrze poprowadzona. Oprócz tego główni bohaterowie – Tanner i jego partner, Tobias Jones – są bardzo charyzmatyczni. W dodatku dzięki świetnie oddanym ruchom rąk kierowcy można się bardzo zżyć z naszym alter ego. Niby szczegół, a naprawdę ułatwia wejście w świat Drivera.


Fakt, że niemal cała akcja rozgrywa się „w głowie” detektywa, pozwolił na wprowadzenie innowacyjnej opcji – Shift. Pod tą zgrabną nazwą kryje się możliwość „wejścia” w ciało dowolnego kierowcy w mieście. Możemy więc pokierować jadącym z naprzeciwka autokarem tak, aby staranował goniących nas przestępców. Tego typu zagrania są często wykorzystywane w głównych zadaniach, przydają się też w misjach pobocznych. Bez opcji Shift Driver byłby zapewne kolejną, nic nie wnoszącą do gatunku samochodówką; na szczęście twórcy dopracowali ten element, więc używanie go jest czystą przyjemnością dla grającego. Można się również uśmiechnąć słuchając improwizowanych rozmów Tannera z pasażerami wozu, do którego właśnie „wsiadł”.


Kolejnym wielkim atutem gry jest miasto. San Francisco jest olbrzymie, a przy tym postarano się o odwzorowanie charakterystycznych punktów metropolii (ci, którzy grali w GTA: San Andreas, z pewnością zauważą sporo podobieństw do San Fierro, również wzorowanego na tytułowym mieście omawianej produkcji). Oprócz głównych ulic jeździmy także po autostradach, bocznych alejkach i ścieżkach terenowych. Na każdej z tych nawierzchni wóz zachowuje się inaczej, musimy więc cały czas być skupieni na drodze. Teren gry jest bogaty w różnego rodzaju hopki i łuki, które pozwalają na demonstrację umiejętności kaskaderskich gracza.


Elementem, który daje jednak największą przyjemność z poznawania dzieła studia Reflections, jest wręcz cudowny, zręcznościowy model jazdy. Auta są odpowiednio podsterowne, co i rusz mamy więc okazje do wykonywania efektownych driftów. Uwierzcie na słowo, nic tak nie cieszy, jak trafienie między jadące obok siebie samochody w kontrolowanym poślizgu, rozpoczętym pod naczepą tira. Nie powinno być problemów z precyzyjnym kierowaniem w żadnym pojeździe. No, może poza wspomnianymi tirami i autobusami, bo i takimi potworami możemy pojeździć. Ogólnie aut jest 140. Wśród nich znajdziemy zarówno legendarne muscle-car’y, wozy strażackie i radiowozy, jak i egzotyczne supersamochody pokroju McLarena czy Zondy. Wszystkie wozidła zostały fantastycznie odwzorowane, wraz ze szczegółowymi kokpitami. Szczególną uwagę warto zwrócić na Dodge’a naszego bohatera. Do swobodnej jazdy ten piękny wóz dostajemy dopiero po ukończeniu fabuły. Choć nie jest przesadnie szybki czy twardy, to jednak sama świadomość prowadzenia takiego unikatu działa pobudzająco na gracza. Jednocześnie szkoda, że twórcy nie pokusili się o oddanie do dyspozycji kultowych, filmowych wózków, jak Barracuda z serialu „Nash Bridges” czy perła amerykańskiej motoryzacji – Eleanor. Choć ta ostatnia pojawia się na chwilę w swojej pierwotnej odsłonie w jednym z wyzwwań. Mamy bowiem okazję wziąć udział w szeregu „reżyserowanych” przejazdów, będących ukłonem w stronę całej kinematografii.


Co ważne, nawet po ukończeniu głównych zadań w Driverze i tak jest sporo do roboty. Możemy przecież wziąć udział w zadaniach pobocznych czy całej masie wyzwań typu „wykonaj 150-metrowy skok”. Poza tym wielką przyjemność sprawia samo pozornie bezcelowe błąkanie się po San Francisco.


Także od strony technicznej mamy do czynienia ze świetną produkcją. Wszystko jest dopieszczone w najmniejszym szczególe, a płynność animacji nie spada nawet podczas karamboli, w których uczestniczy przecież masa rozlatujących się wozów (wszystkie pojazdy na ulicach to te same modele, które możemy znaleźć w naszym garażu). Warto też zwrócić uwagę na świetnie pasującą do klimatu muzykę, zawierającą kilka naprawdę dobrych kawałków. Dobre wrażenie sprawiają również prerenderowane cutsceny, wyglądające niemal jak rzeczywiste filmy.


Choć spora część graczy nie zaakceptowała Drivera: SF, to ja nie mam co do tego najmniejszych wątpliwości: to jedna z tych produkcji, dzięki którym rok 2011 był tak dobry dla branży. Nareszcie dostaliśmy Drivera, a nie jakąś marną parodię pierwszej części. Tak trzymać, Ubi!


Ocena: 9
Video: 9
Audio: 9
Gameplay: 9
+ świetna oprawa
+ niezła fabuła
+ rozległe miasto
+ fajne wózki
+ bardzo dobra fizyka jazdy
+ starcza na długo
- właściwie to nie ma żadnych
Producent/Wydawca: Ubisoft Reflections / Ubisoft
Dostępne na: PC, MacOS, X360, PS3, Wii
Wymagania minimalne:
Windows XP/Vista/7; procesor 3GHz Intel Pentium D lub 2.2GHz AMD Athlon54 X2 4400+; 1GB RAM XP/2GB Vista/7; Karta graficzna 256 MB zgodna z DirectX 9.0c, posiadająca sprzętową obsługę technologii Pixel Shader 4.0 lub wyższą; DirectX 9.0c; DVD 4x dual-layer; 10GB HDD; mysz, klawiatura;

2 komentarze:

  1. Ja również byłem pozytywnie zaskoczony Kierowcą. Poprzednie części nie zachwycały, zapowiedzi D:SF odstraszały mnie fabułą i niedorzecznym systemem Shift. Byłem pewien że to się nie ma prawa udać. A jednak! Fabuła trzyma się kupy, Shift został wykorzystany GENIALNIE, model jazdy faktycznie jest godny pochwały. Lista aut jest świetna. Trochę kultowych wózków jest - Mustang (Bullit!), Dodge Monaco (aka Bluesmobile, szkoda że bez policyjnego malowania), no i przede wszystkim - mój ukochany Delorean! Zresztą reszta wózków też jest świetna. Abarthy, RUF Yellowbird, klasyczne rajdówki (RS200! Stratos! Quattro!) oraz cuda niespodziewane bardziej niż hiszpańska inkwizycja (AMC Pacer FTW). Największe problemy to miasto odtworzone bez specjalnego polotu i taka sobie grafika - w wersji pecetowej NIE MA efektu HDR, a i innych efektów specjalnych jest mało.

    OdpowiedzUsuń
  2. co do grafiki - ja zastrzeżeń nie miałem, no ale nie mam w sumie wysokich oczekiwań pod tym względem. Gra ma być w miarę ładna i działać bez zająknięcia. Za to SF - spodobało mi się. Jak dla mnie miasto jest znacznie lepiej pomyślane niż choćby Rockport z Most Wanteda (nie wiem czemu, ale te gry bardzo mi się ze sobą kojarzą)

    OdpowiedzUsuń